A zaczęło się to tak…
1.stycznia 2013 roku godzina 7.30″prawie idealny” Mąż wrócił z pracy w drzwiach komunikując zmęczenie i wilczy głód…cóż wieści muszą poczekać…czekam…czekam…w końcu po paro godzinnej drzemce Męża nie wytrzymuje…wchodzę do pokoju i jeden gest-jedno spojrzenie i wszystko jasne…
Sześć miesięcy później machina ruszyła pełną parą, nowemu małemy człowieczkowi bardzo śpieszyło się na świat. Ostatnie przygotowania z poziomu łóżka i częste telefony zatroskanego „już prawie Taty” czy wszytsko ok…
Wraz z nadejściem sierpnia przeświecał nam jeden cel: dotrwać do 15, do magicznej połowy miesiąca. Po 15-stym niech się dzieje…no to zaczeło się dziać…szpital, łzy i lament – a co będzie jeśli.
Wczesnego poranka 13.sieprnia nie zapomnimy oboje chyba nigdy. Znamienny sms do „prawie idealnego” Męża: zabierz wszytskie rzeczy z półki, które są przygotowane i przyjedź, zabierają mnie na sale operacyjną.
8.42 – pierwszy płacz naszego syna, cudownego, malutkiego chłopczyka, który tak bardzo chciał już być z „prawie idealnymi” rodzicami.
Z „prawie idealnej” Żony stałam się Mamą IDEALNEGO SYNA, a „prawie idelany” Mąż stał się Tatą i tutaj nasza wspólna historia się zaczyna…